Odkąd jestem w Singapurze, próbuję zrozumieć lokalny rynek świec zapachowych. Co prawda jest tu kilka sklepów Yankee Candle, ale w nich bida. Mają całoroczną podstawowa kolekcję, ale ani wosków nie sprzedają, ani europejskich zapachów nie ma, brak też limitowanych kolekcji. Słowem - bez ekscytacji. Dlatego przeżyłam wielki szok, gdy poszłam do Takashimaya (japońskiego centrum handlowego), a tam zatrzęsienie zapachów ze wszystkich części świata. Ceny wyśrubowane (czyli od 50 SGD w górę), ale wybór jest ogromny. Na dwudziestu metrach kwadratowych mnóstwo marek z Wielkiej Brytanii, Włoch, Nowej Zelandii i Australii. Wszystko pięknie opakowane i po pierwszej obdukcji - pachnące też przyzwoicie.
Oto kilka przykładowych firm z linkami do ich stron. Jeśli słyszeliście o którejś z nich, napiszcie.
- Stone Glow z Wielkiej Brytanii
- Neom - świece, dyfuzory, a nawet mgiełki zapachowe do mieszkania
- Royal Doulton - odświeżacze powietrza w ozdobnym dyfuzorze
- The aromatherapy - różne linie zapachowe, w tym Milieu i Miss Lola
- Mr & Mrs Fragrance z nowoczesnymi technikami takimi jak elektroniczny dyfuzor z wymiennymi kapsułkami. Wygląda dość futurystycznie.
Postanowiłam zbadać sytuację dogłębnej i mam nadzieje, że wkrótce pojawią się recenzje innych firm, niż tylko Yankee Candle i Bath and Body Works. Jestem podekscytowana mnogością wyborów i przyznam szczerze, że nie zrobiłam jeszcze porządnego researchu w internecie na temat powyższych zapachów, gdyż poczułam się przytłoczona wyborem. Do Takashimaya mam 15 minut piechotą, więc możliwość obwąchania wszystkiego przed zakupem jest jak najbardziej kusząca, gorzej z obsługą, która nie wydaje się zbyt zagłębiona w temat, choć mam nadzieję, że to tylko zmęczenie od świątecznej gorączki zakupów.
PS. Jest to dwusetny post na moim blogu, który 18 grudnia 2014 obchodził 3 lata swojego istnienia. Oznacza to, że przez ten czas prostowałam średnio co 5 dni, czyli więcej niż raz na tydzień. Wiem, że blog nie jest tak popularny jak podobne blogi kosmetyczne, ale i tak jestem wdzięczna wszystkim, którzy go subskrybują, czytają i podejmują bardziej świadome decyzje przy wyborze aromatycznych świec.
Taki sklep to raj dla miłośników pięknych aromatów :-) Czekam więc na recenzje z nieznanych mi dotąd marek.
OdpowiedzUsuńGratuluję 3. urodzin bloga ;-)
Dziękuję. Trzy lata, trzy różne kontynenty i nadal piszę o tym samym :-D
UsuńNie wiedziałam o urodzinach bloga - gratuluję! :) Mój blog jest trochę młodszy, dopiero jesienią ukończy 3 lata :)
OdpowiedzUsuńA te świece zapowiadają się bardzo ciekawie, ja wciąż jestem na etapie "Yankee i tylko Yankee, może jeszcze BBW a potem nic", ale powoli zaczyna do mnie docierać, że mogą też istnieć inni producenci, i chętnie wypróbuję coś nowego w nowym roku.
Polecam Bomb Cosmetics, może nie tak intensywne jak Yankee Candle, ale nadrabiają wizualnie. Są dostępne w Polsce. Polecam Harajuku - pachnie podobnie do świec Dyptique i Warm Espresso, jeśli lubisz kawę.
UsuńOd takiego nadmiaru aromatycznych sklepów chyba bym dostała oczopląsu i nie wiedziałabym od czego zacząć wąchać ;P
OdpowiedzUsuńGratuluję stażu bloga! :)) A blogi kosmetyczne wiadomo, że zawsze będą bardziej popularne, ale ja z kolei wolę czytać Twojego bloga niż tego o kosmetykach.
Pozdrawiam ;))
Ja też nie wiem, od czego zacząć, chyba na pierwszy ogień pójdzie Neom, bo znalazłam kilka recenzji online, między innymi na amodelrecommends
UsuńO matko.. a to raj na ziemi ;) czemu w Polsce wciąż taka bieda z YC :/
OdpowiedzUsuńRaj świeczkowy :D Ale ja i tak zawsze będę wierną fanką Yankee :)
OdpowiedzUsuńJa po trzech latach używania głównie Yankee Candle jestem gotowa na nowe zapachy.
Usuńwow cuda :)
OdpowiedzUsuń